Stanisław Soyka, autor piosenek z przesłaniem

Witajcie,
większość z Was zapewne kojarzy tego artystę chociażby z hitów, takich jak „Tolerancja”, „Cud niepamięci” czy „Fa na na na”. Wykonawca trudni się muzyką od dobrych kilku dekad i sprawdził się w różnych muzycznych rolach: jako dziecko śpiewał w chórze kościelnym, w szkole i na studiach grał muzykę klasyczną na skrzypcach, jego kariera pod koniec lat 70. Zaczęła się od jazzu i pop-u, a od roku 1995 pisze szeroko pojętą piosenkę literacką. Jak się okazuje, te ostatnie gatunki nie przestają przynosić mu popularności, mimo że czasem określa się Soykę jako artystę przewidywalnego.
Wczoraj mieliśmy okazję wysłuchać jego koncertu w Teatrze Muzycznym Roma, gdzie zaprezentował m.in. wszystkie utwory z najnowszego albumu noszącego tytuł Muzyka i słowa Stanisław Soyka. Słuchacze radiowej trójki z pewnością natknęli się już na wpadający w ucho singiel „Ławeczka-Bajeczka”, jednak dla fanów lub osób chcących nadrobić zaległości przytaczam link:
https://www.youtube.com/watch?v=wi8PlMp4uNs
Ogromnie urzekły mnie celne przesłania zawarte w tekstach, np. w piosence „Zależy mi” (która również gościła na liście przebojów trójki) Soyka pokazuje, co w życiu jest najważniejsze, za pomocą utworu „Nie ma ich” zadaje pytanie, gdzie się podziali zagorzali wyznawcy Boga w Trójcy Świętej, a poprzez słowa piosenki „Ciszy nie unikaj” sugeruje, że czasem warto oddalić się od hałasu i zajrzeć w siebie. Są to proste treści wygłoszone z perspektywy człowieka doświadczonego przekazane w atrakcyjnej formie muzycznej. Soyka nie odbiega tu od charakterystycznych dla siebie synkop w akompaniamentach ani od nonszalanckiego stylu śpiewania, który można uwielbiać lub go nie znosić. Niewątpliwym atutem płyty jest zróżnicowanie pod względem stylu, bo występują tu: tango, coś na kształt reggae, walc, można doszukać się też wpływów bluesa. Na bogactwo aranżacji jak i brzmień utworów wpływa nie tylko kunszt muzyków, ale również ich spora liczba. Oprócz instrumentu klawiszowego, gitary akustycznej, kontrabasu i perkusji (na której gra syn artysty – Kuba Soyka) słychać także gitarę elektryczną, trąbkę, saksofon (lub czasem flet) a także perkusjonalia. I tu, przy okazji, poruszę pewną kwestię: bardzo mnie ciekawi, w jaki sposób czytelnicy naszego bloga słuchają muzyki, tzn. na co zwracacie uwagę, a może jakieś elementy wydają się Wam zupełnie nieistotne? Rok, czyli użytkownik Mulc, wsłuchuje się podobno w tajniki aranżacji, za to zwykle zupełnie ignoruje słowa. Co do mnie, jeszcze do niedawna słuchałam utworu głównie jako całość, a kiedy pojawiał się wokal, inne instrumenty do pewnego stopnia przestawały dla mnie istnieć. Wiem o tym, bo czasem miałam okazję docierać do oryginalnych podkładów i kiedy słuchałam momentów, gdzie należało już śpiewać, niejednokrotnie zauważałam, że nie miałam świadomości, że tak właśnie to brzmi. Z czasem przywiązywałam coraz więcej wagi do sekcji instrumentalnej na miarę dość podstawowej wiedzy muzycznej, ale ponieważ, jak wiecie, od ponad roku interesuję się cajonem i trochę innymi perkusjonaliami, nierzadko z powodzeniem wyłapuję poczynania sekcji rytmicznej, a na opisywanym koncercie sporo się w tej materii działo. Zbigniew Brysiak obsługujący różnorakie przeszkadzajki dysponuje na przykład shakerami w postaci zamkniętych rurek, którymi można wydać bardziej „posuwisty” dźwięk niż w przypadku marakasów. Zaintrygowało mnie też charakterystyczne kołatanie, jednak nie dam głowy, że były to kastaniety.

Witajcie,
większość z Was zapewne kojarzy tego artystę chociażby z hitów, takich jak „Tolerancja”, „Cud niepamięci” czy „Fa na na na”. Wykonawca trudni się muzyką od dobrych kilku dekad i sprawdził się w różnych muzycznych rolach: jako dziecko śpiewał w chórze kościelnym, w szkole i na studiach grał muzykę klasyczną na skrzypcach, jego kariera pod koniec lat 70. Zaczęła się od jazzu i pop-u, a od roku 1995 pisze szeroko pojętą piosenkę literacką. Jak się okazuje, te ostatnie gatunki nie przestają przynosić mu popularności, mimo że czasem określa się Soykę jako artystę przewidywalnego.
Wczoraj mieliśmy okazję wysłuchać jego koncertu w Teatrze Muzycznym Roma, gdzie zaprezentował m.in. wszystkie utwory z najnowszego albumu noszącego tytuł Muzyka i słowa Stanisław Soyka. Słuchacze radiowej trójki z pewnością natknęli się już na wpadający w ucho singiel „Ławeczka-Bajeczka”, jednak dla fanów lub osób chcących nadrobić zaległości przytaczam link:

Ogromnie urzekły mnie celne przesłania zawarte w tekstach, np. w piosence „Zależy mi” (która również gościła na liście przebojów trójki) Soyka pokazuje, co w życiu jest najważniejsze, za pomocą utworu „Nie ma ich” zadaje pytanie, gdzie się podziali zagorzali wyznawcy Boga w Trójcy Świętej, a poprzez słowa piosenki „Ciszy nie unikaj” sugeruje, że czasem warto oddalić się od hałasu i zajrzeć w siebie. Są to proste treści wygłoszone z perspektywy człowieka doświadczonego przekazane w atrakcyjnej formie muzycznej. Soyka nie odbiega tu od charakterystycznych dla siebie synkop w akompaniamentach ani od nonszalanckiego stylu śpiewania, który można uwielbiać lub go nie znosić. Niewątpliwym atutem płyty jest zróżnicowanie pod względem stylu, bo występują tu: tango, coś na kształt reggae, walc, można doszukać się też wpływów bluesa. Na bogactwo aranżacji jak i brzmień utworów wpływa nie tylko kunszt muzyków, ale również ich spora liczba. Oprócz instrumentu klawiszowego, gitary akustycznej, kontrabasu i perkusji (na której gra syn artysty – Kuba Soyka) słychać także gitarę elektryczną, trąbkę, saksofon (lub czasem flet) a także perkusjonalia. I tu, przy okazji, poruszę pewną kwestię: bardzo mnie ciekawi, w jaki sposób czytelnicy naszego bloga słuchają muzyki, tzn. na co zwracacie uwagę, a może jakieś elementy wydają się Wam zupełnie nieistotne? Rok, czyli użytkownik Mulc, wsłuchuje się podobno w tajniki aranżacji, za to zwykle zupełnie ignoruje słowa. Co do mnie, jeszcze do niedawna słuchałam utworu głównie jako całość, a kiedy pojawiał się wokal, inne instrumenty do pewnego stopnia przestawały dla mnie istnieć. Wiem o tym, bo czasem miałam okazję docierać do oryginalnych podkładów i kiedy słuchałam momentów, gdzie należało już śpiewać, niejednokrotnie zauważałam, że nie miałam świadomości, że tak właśnie to brzmi. Z czasem przywiązywałam coraz więcej wagi do sekcji instrumentalnej na miarę dość podstawowej wiedzy muzycznej, ale ponieważ, jak wiecie, od ponad roku interesuję się cajonem i trochę innymi perkusjonaliami, nierzadko z powodzeniem wyłapuję poczynania sekcji rytmicznej, a na opisywanym koncercie sporo się w tej materii działo. Zbigniew Brysiak obsługujący różnorakie przeszkadzajki dysponuje na przykład shakerami w postaci zamkniętych rurek, którymi można wydać bardziej „posuwisty” dźwięk niż w przypadku marakasów. Zaintrygowało mnie też charakterystyczne kołatanie, jednak nie dam głowy, że były to kastaniety.
Poza kawałkami z promowanego albumu, wykonawca zagrał też kilka swoich największych przebojów (w tym „Cud niepamięci”, podczas którego ma zwyczaj uaktywniać audytorium) , pojawiły się też klasyki autorstwa zagranicznych gwiazd. Już ponad sześć lat temu Soyka zawitał z zespołem do mojego rodzinnego miasta i zagrał Modlitwę Bułata Okudżawy. Od tego momentu marzyłam o ponownym usłyszeniu rosyjskiego przeboju w mojej ulubionej aranżacji i udało się. Tutaj grają nieco szybciej, ale nie szkodzi.

Cóż, prawie wyszła z tego recenzja, ale na razie nie zakładam nowej kategorii, ponieważ mam jedynie zarys dalszych blogowych planów i nie wiem, czy w najbliższym czasie znowu pokuszę się o tę formę.

12 replies on “Stanisław Soyka, autor piosenek z przesłaniem”

Magmar, obstawiałam, że nie przepadasz za Soyką. Wszystkich płyt jeszcze nie znam, ale tę z sonetami akurat tak. Miałam nawet jeden ulubiony sonet, który poznałam najpierw po polsku i potem nie mogłam przyzwyczaić się do angielskiej wersji. A z Soplicowem też się zetknęłam, bo kiedyś bardzo uważnie śledziłam wszystko, co związane z Turnauem.

Mulko, skąd wiedziałaś, że Stanisław Soyka to nie mój numer 1?
Który sonet lubiłaś?
Proszę podeślij mi link.

Jazz to także nie moje klimaty, ale Soyka nawet na początku swojej kariery nagrywał utwory innego rodzaju i właśnie tych słucham. A sonet CII też polubiłam, kiedy poznałam całą płytę.

Nagrał parę lat temu covery jazzowe i tapłyta też była świetna mimo, że nowszy jazz nie do końca mi leży.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink